Atmosfera staje się coraz gorętsza, emocje narastają z każdą chwilą, gdy niecierpliwie spoglądamy na zegarek. Wszyscy wyczekujemy jutra i godziny 14:30, która odgwizdana przez sędziego da znak o rozpoczęciu meczu dwóch największych rywali w Anglii. Starcie przepełnione bezkresną nienawiścią oraz chęcią upokorzenia swojego wroga. Dwa najbardziej utytułowane kluby na Wyspach zmierzą się ze sobą na Old Trafford o cenne trzy punkty i o honor. Derby północno-zachdoniej Anglii i kilka ciekawostek.
LEKCJA HISTORII - POCZĄTKI RYWALIZACJI

Początki nienawiści między Manchesterem i Liverpoolem zrodziły się jeszcze przed założeniem samych klubów piłkarskich tych dwóch sąsiednich miast. Rywalizacja rozpoczęła się na początku XIX wieku. Liverpool mając dostęp do morza stał się zaraz po Londynie największym ośrodkiem portowym w kraju. Natomiast Manchester ciągle dążył do rozwoju przemysłowego, stając się w XIX wieku największym ośrodkiem przemysłu włókienniczego oraz pierwszym miastem świata, które miało stację kolejową (z niej odjeżdżały pociągi przedsiębiorstwa Liverpool and Manchester Railway). Wiele surowców jakie transportowano pochodziło jednak z niewolniczego stanu na południu USA, przez co koniecznością dostarczania była droga morska do Anglii. By materiały mogły trafić do Manchesteru, musiały być przetransportowane do oddalonego o 35 mil Liverpoolu (Manchester zyskał możliwość żeglugi na rzekach Meresy i Irwell w 1763 roku, co dało dostęp do znajdujących się tam doków). System współpracy między tymi dwoma miastami działał sprawnie, jednak do czasu, gdy władze Liverpoolu nie nałożyły podatku za wszelkie dobra dostarczane do portu, by następnie mogły trafić do importerów w Manchesterze. Chcąc się zrewanżować, władze z hrabstwa Greater Manchester w 1894 roku zadecydowały wybudować szeroki, sztuczny kanał, umożliwiający bezpośredni transport materiałów do przedsiębiorstw ze stolicy Północy. Statek znajdujący się na herbach United i City symbolizuje Manchester Ship Canal.
![]() |
Panorama Liverpoolu |
![]() |
Panorama Manchesteru |
Dawniej w Anglii używano również powiedzenia - "Jest dżentelmen z Liverpoolu i robotnik z Manchesteru”. Wzięło się ono stąd, że mieszkańcy Merseyside trudzili się w firmach ubezpieczeniowych i finansowych, czyli dziedzinach pracy umysłowej, podczas gdy, ludzie z Manchesteru zajmowali się brudną robotą, jaką był przemysł bawełniany. Sugerowano Liverpoolczykom tym samym wywyższanie się nad swoimi sąsiadami.
POCZĄTKI RYWALIZACJI W FUTBOLU
Początkowo"Czerwone Diabły" rywalizowały z miejscowymi rywalami "The Reds", czyli Evertonem. Byli bardziej utytułowanym klubem, jednak dominacja "The Toffees" trwała tylko do lat 50 XX wieku. Upadek Evertonu wiązał się z szybkim rozwojem Liverpoolu, który rozpoczynał dominację. Pierwszy ligowy mecz rozegrany między "The Reds" a "Czerwonymi Diabłami" odbył się w październiku 1895 roku na Anfield Road. Newton Heath uległ wtedy 7-1, jednak miesiąc później zrewanżowali się u siebie 5-2.
Zarówno United jak i Scoucersi w swojej historii mają dzieje świetności jak i słabości. W latach 60, gdy "Czerwone Diabły" były pod wodzą legendarnego sir Matta Busby'ego, jako pierwsza angielska drużyna zdobyli Puchar Europy. Natomiast kolejne dwie dekady należały do drużyny z Merseyside, która zdobyła 11 tytułów Mistrza Anglii oraz 4 Puchary Europy, stając się najbardziej utytułowanym klubem w historii angielskiej piłki. Obecnie Manchester United uznawany jest za najbardziej utytułowaną angielską drużynę, z dobrobytem 62 trofeów, podczas, gdy "The Reds" mają ich 59. "Czerwone Diabły" jako pierwsi i jedyni mają na swoim koncie 20 tytułów Mistrza Anglii.
POŁĄCZENI PRZEZ CIERPIENIE
W swojej wspaniałej historii obu klubom przydarzyły się straszliwe tragedie, które pokazały, że nawet z największymi rywalami można się zjednoczyć w trudnych chwilach. W 1958 roku, kiedy w katastrofie lotniczej w Monachium zginęło ośmiu zawodników Manchesteru United, słynny Bill Shankly zaoferował pięciu graczy z Liverpoolu by pomóc w odbudowie klubu. Był to wspaniały gest ze strony "The Reds". Natomiast, co roku w dniu rocznicy tragedii z Hillsborough zarówno władze jak i kibice "Czerwonych Diabłów" oddają hołd 96 ofiarom tej straszliwej katastrofy. Niestety bywają również sytuacje, kiedy to miłośnicy obu drużyn nie potrafią okazać sobie wsparcia, poruszając tematy obu tragedii w piosenkach czy bannerach, by sprowokować rywali. Nigdy nie popierałam takiego działania, jest to obraza i hańba. W piłce nożnej są momenty, w których rywalizację i nienawiść trzeba odłożyć na bok oraz zachować godność. Szanujmy swoich przeciwników, zwłaszcza, że łączy nas dramatyczna przeszłość oraz wspaniała historia, nie zbudowana na pieniądzach jak to niestety bywa w teraźniejszości.

Obserwując poczynania Liverpoolu w letnim okienku transferowym oraz patrząc na całkiem inną mentalność drużyny, w której widać było wolę walki, obawiałam się spotkania na Anfield jak nigdy dotąd. Derby Północno-Zachodniej Anglii zawsze traktowałam poważnie, ale w głowie była świadomość - "Jesteśmy Manchesterem United, co oni nam mogą zrobić". Jedna z pierwszy lekcji w tym nieszczęsnym sezonie. Szanowałam zawsze klub jakim jest Liverpool i osobiście nie widziałam sensu w czymś takim jak komentarze typu "Kiedy LFC ostatni raz zdobyło tytuł?", ale przyznaję, że czytając opinie miłośników "The Reds", które były naszpikowane nienawiścią w stronę mojej drużyny, dostawałam białej gorączki, ledwo powstrzymując się od jakiejś dziecinnej wypowiedzi. Przyznam się nawet, że pierwszy finał Ligi Mistrzów jaki obejrzałam (a raczej pamiętam) to słynny mecz w Istambule i fenomenalny powrót Liverpoolu. Możecie się dziwić dlaczego więc nie kibicuje "The Reds". Otóż, nie czułam specjalnej więzi z tym klubem oglądając to spotkanie, poza tym wtedy byłam już w minimalnym stopniu zauroczona United (głownie przez mecz z Realem Madryt w 2003 roku). Się rozpisałam na temat moich odczuć, jednak wracając do sedna sprawy, nie czułam tej pewności przed meczem z Liverpoolem jak to miałam w zwyczaju. Gospodarze zaczęli z mocnym przytupem, zdobywając bramkę na początku meczu. Był to nie kto inny jak Daniel Sturridge. Tego zawodnika również się obawiałam, obserwując jego poczynania w zeszłej kampanii. United próbowali odrabiać stratę jednak w nijaki sposób. Liverpool grał dobrą piłkę, jednak uważam, że "Czerwone Diabły" były w stanie zremisować. Nie obeszło się bez "spięć" na boisku. W roli głównej Robin van Persie. Dlatego liczę na Holendra, że wychodząc na boisko będzie chciał się mocno zrewanżować na "The Reds". Brak skuteczności, ogrom zmarnowanych szans. W końcówce tamtego meczu, gospodarze byli bliscy pogrzebania naszych nadziei na odrobienie straty, jednak nasz "Super Dave" doskonale się spisał.

W obecnym sezonie Manchester United podejmował wcześniej Liverpool na Old Trafford w ramach rozgrywek Capital One Cup. "Czerwone Diabły" pokonały swoich rywali, po golu Chicharito. Ogólna statystyka jest na korzyść Manchesteru United. W 11 spotkaniach na Old Trafford, United wygrali 10 (przegrali w 2009 roku 1-4). Niedzielne spotkanie między tymi dwoma zespołami zapowiada się na wyrównane, jednak faworytem jest właśnie Liverpool. Moja predykcja na ten mecz to minimalne zwycięstwo United, ewentualnie remis. Mam nadzieję, że uda się utrzymać dobrą passę i, że na mecz z wymagającym rywalem "Diabły" pokażą charakter.
*Wpis zostałby dodany wcześniej jednak mam problemy z systemem, dlatego też nie uwzględniłam kilku faktów. Gdy wszystko będzie już sprawnie działać, poprawię, lecz będzie to już po meczu.
0 komentarze:
Prześlij komentarz
Dziękuję, za opinię.