niedziela, 23 marca 2014

FULL TIME: Uderz jak Beckham


Rozmyślając nad tytułem do podsumowania meczu, przypomniał mi się film "Bend it like a Beckham" co w tłumaczeniu na nasz ojczysty język znaczy "Podkręć jak Beckham". Przeprowadziłam banalny zabieg zmieniając na słowo "uderz" (miałam ogromną ochotę dodać pewne wulgaryzmy określające rakietę jaką posłał Rooney do bramki, ale kultura to kultura). Fabuła filmu nie ma nic wspólnego z tym co Becks jak i Wazza ustrzelili dla Manchesteru United, jednak chciałam nadać tytułowi drugie dno, zobaczycie zaraz sami. Przenieśmy się w czasie do pamiętnej bramki Davida, by następnie przeanalizować spotkanie z West Ham.  


Mamy 10 sierpnia 1996 roku, czyli pierwszy dzień nowego sezonu Premier League. Na Selhurst Park Wimbledon podejmuje Manchester United.  Goście przystępują do ataku w od pierwszych minut, jednak do siatki udaje im się trafić dopiero w 25 minucie dzięki Cantonie. To nie wystarczyło i w 58 minucie wynik powyższa Denis Irwin. Mecz zbliża się ku końcowi, a gospodarze próbują przedostać się w pole karne Manchesteru United. Atak nie dochodzi do skutku i "Czerwone Diabły" zaczynają rozgrywać piłkę. Brian McClair podaje do Beckhama. Jest 90 minuta, Anglik widzi oddalonego od swojej bramki bramkarza i z połowy boiska uderza. Futbolówka leci, leci, leci, zmierza prosto do bramki a tam nie jest w stanie sięgnąć jej Neil Sullivan i jest gol! Przyjezdni kibice United szaleją z radości, a sam Beckham z dumą uśmiecha się po przepięknym strzale. Fenomenalny gol Beckhama ustanawia wynik, tym samym stając się bramką zdobytą z najdalszej odległości w historii Premier League. Ciekawostką jest, że David Beckham otrzymał koszulkę z numerem 10, którą nosił sam Mark Hughes i właśnie z tym numerem zdobył tę bramkę. 


Wracamy do teraźniejszości. Po przybliżeniu historii, po prawie 18 latach, pewien Anglik, również z numerem 10 na plecach, zdobywa podobną bramkę, (jednak tym razem po uderzeniu z woleja), drużynie, której nazwa też zaczyna się na literę "W"(taki drobny szczegół), z niemal identycznej sytuacji. Przypadek? Nie sądzę! Historia lubi się powtarzać. W dodatku spotkanie to na trybunach oglądał sam Becks, z niedowierzaniem patrząc na gola Rooneya. Serce się raduje na widok Davida na meczach Manchsteru United. 


Nie sądziłam, że piłki posłanej od Younga w stronę Wazzy, nie sięgnie obrońca West Hamu, James Tomikns, który swoim wzrostem przewyższał naszego napastnika. United przejęli piłkę mając miejsca, a miejsca w środkowe strefie. Z lewej strony na wolne pole wybiegał Mata. Wystarczyło jedno podanie by wyprowadzić szybką kontrę, ale Rooney zaryzykował i oddał strzał z pierwszej piłki. W momencie gdy Rooney uderzył, pomyślałam sobie, że jak zwykle pewnie nie trafi (wcześniejsze próby podobnych goli były fiaskiem), ale piłka zmierzała w dobrym kierunku w dodatku myląc bramkarza West Hamu. Szczęka mi opadła. Udało się! Nareszcie się udało! Po tylu próbach! Co za bramka, co za bramka! Absolutnie już w ciemno mówię, BRAMKA SEZONU. Długo po tym golu, oglądałam jeszcze powtórki, by móc nacieszyć się tym cudeńkiem, całkowicie zapominając co się dzieje na boisku. 



Manchester United (nie będę się bała użyć tego słowa), grał znakomicie. Szybkie wymiany podań między zawodnikami, zwłaszcza Kagawą i Matą, którzy rozumieli się doskonale. Dobre rozrzucenie gry z lewej na prawą stronę boiska, na której "szalał" Young. Ashley nie zachwyca i mimo, że go szanuję, jestem za tym by opuścił Manchester United tego lata. Bezsensowne wybicia piłki, łatwe straty, czy to są umiejętności na miarę klubu jakim jest Manchester United? Nie.  Mogę się nawet założyć, że gdyby w drugiej połowie na boisku pojawił się Nani, nasza gra kombinacyjna była by jeszcze lepsza, ale to już tylko luźne gdybanie. 

West Ham momentami nie wiedział co się dzieje. Słaby pressing ze strony gości umożliwił dobre i spokojne rozprowadzanie akcji. Były momenty, w których "The Hammers" mogli zdobyć bramkę honorową, jednak ich nieskuteczność oraz w dużej mierze obrona (z Carrickiem i Jonesem w rolach głównych) i znakomity Fellaini przesądziły o wszystkim. Belg z każdym kolejnym meczem pokazuje "hejterom", że mimo, iż jego aklimatyzacja w drużynie nie była natychmiastowa, gdy już tak się stanie nie ma sobie równych. Fellaini miał dwie okazje na zdobycie gola, przy których miał wielkiego pecha, jednak zasłużył na bardzo wysokie noty za ten mecz. Jego rajd z piłką, który mógł się zakończyć bramką by fantastyczny, jednak od swojej pierwszej bramki w Manchesterze United powstrzymał go obrońca West Ham, który w kluczowym momencie zablokował strzał w polu karnym. Błędem, wielkim błędem będzie brak Afro w meczu przeciwko City i Bayernowi. 

Spokój i opanowanie z jakim Fletcher rozgrywał piłki, naprawdę budziło zachwyt. Szkot po powrocie do gry, zaczyna łapać wiatr w żagle, a jego usługi będą bardzo potrzebne w najbliższej przyszłości. Bardzo dobrze dogadywał się z Afro, tworząc mocny duet w środku pola. 

Nadzieja lewej obrony, gracz od którego w meczu z Bayernem Monachium będzie zależeć bardzo dużo, Alex Buttner, dał znak Davidowi Moyesowi, że jest w stanie podołać wyzwaniu i zastąpić Evrę. Holender bardzo dobrze radził sobie w defensywie jak i w ofensywnych akcjach, pokazując parę swoich tricków. Jednak nie ma co porównywać West Hamu do Bayernu. Wszystko zależy od Alexa, a chłopak ma potencjał. Uwielbiam Rafaela, ale musi trzymać nerwy na wodzy. jeszcze tego brakuje by przeciwko City nie zagrał


Bardzo, ale to bardzo żałuję, że zarówno Kagawa jak i Mata nie zdobyli wczoraj bramki. Mieli idealne okazje, w dodatku obaj zaliczyliby sobie nawzajem po asyście. Shinji jeśli faktycznie chce grać w pierwszym składzie (a zasługuje na to) musi stu-procentowe okazje wykorzystywać. Co do Hiszpana, w każdym meczu pokazuje klasę, doprowadzając mnie do zachwytu swoją gracją i lekkością. Wystarczy popatrzeć na wykaz podań w tym meczu. Tylko 3 nie celne podania. Mata znakomicie potrafi uruchomić swoim podaniem zawodników, tak było w przypadku Kagawy, który zagrał na lewym skrzydle. Para Hiszpan i Japończyk, oczarowała mnie bardzo i liczę na kolejne występy oraz popisy tej dwójki. 




Drużyna wykonała swoje zdanie, zdobywając trzy punkty. Z ciekawostek, mimo tak marnego sezonu, Manchester United, jest najlepiej grającą drużyną na wyjeździe w lidze.  Przegraliśmy tylko z Liverpoolem, Manchesterem City, Chelsea i Stoke City, czyli z trzema drużynami z czołówki. Marne pocieszenie, ale zawsze coś.  Każdemu miłośnikowi "Czerwonych Diabłów" z przyjemnością oglądało się wczorajszy mecz, a apetyt rósł w miarę jedzenia. Wynik skromny, 0-2 przy ogromie akcji po których powinny paść co najmniej 3 bramki. Przeciwnik mało wymagający, ale wynik cieszy, zwłaszcza, że Rooney z dobrobytem 212 goli awansował w klasyfikacji najlepszych strzelców w historii klubu na trzecie miejsce! Przed nim są już tylko Denis Law (237) i sir Bobby Charlton (249).  Czy uda mu się pobić rekord Charltona? Trzymam kciuki! 


Niby o wszystkim a o niczym. Kolejny raz "Czerwone Diabły" mnie zaskoczyły i pojawiło się światełko w tunelu. Wiara w Moyesa dalej jest i nie mam zamiaru nikogo jeszcze wychwalać, bo na to przyjdzie pora. Dwa ostatnie mecze pokazały lepszą drużynę, jednak przeciwnikami nie były topowe zespoły, co nie zmienia faktu, że zawzięte United to najlepsze United. Najlepsze dopiero przed nami, a nadchodzące ciężkie starcia z rywalami z najwyższej półki, pokażą czy Manchester United potrafi grać z charakterem. Bardzo cieszy mnie fakt, że nie jesteśmy faworytami w trzech ważnych starciach (City, Bayern, Bayern), co ściąga z nas presje. Krytyka tylko dodaje mi wiary, że United jeszcze mogą zaskoczyć. Kontuzja van Persiego to wielka strata (jednak jego nieobecność umożliwiła grę Juanowi na typowej "dziesiątce" i Kagawie na skrzydle, co wniosło dużo świeżości w naszą grę), ale mam nadzieję, że dostaniemy coś w zamian. Do gry wraca Nani. Nie ważne co się stanie, nie możemy odpuścić. United nie mają absolutnie nic do stracenia.

A już we wtorek Derbowe spotkanie z Manchesterem City. Wczujcie się w klimat dzięki filmikowi promującemu prosto od Manchu!


























0 komentarze:

Prześlij komentarz

Dziękuję, za opinię.