sobota, 5 kwietnia 2014

FULL TIME: To dopiero początek, czas na Curling!

Zgadza się, to dopiero początek. Nie jesteśmy jednak  w połowie drogi do sukcesu (i tak bliżej niż dalej), ale tym remisem (szkoda, że nie zwycięstwo), podbudowane zostały nasze morale. Dawka pozytywnej energii oraz nadziei i wiary, które wypełniły serca kibiców, zawodników Manchesteru po meczu z Bayernem Monachium, dodają sił, bo jest o co walczyć na Allianz Arenie. Wkraczamy do jaskini lwa, po swoje. Nadzieja jest zawsze, a co z tego wyniknie? Póki co, mogę powiedzieć, że po wtorkowym meczu jestem dumna z postawy "Diabłów", ale co ja tam wiem, powinnam zacząć oglądać Curling (pozdrawiam Panie Przemysławie).

Tysiące miejsc wypełnionych po brzegi. Kibice wspierający swój ukochany klub do ostatniej minuty i ta wspaniała oprawa, tworząca jedno słowo - United. Zjednoczeni do końca, bez względu na przebieg spotkania i jego końcowy rezultat. Niesamowita atmosfera, mimo, że oglądałam mecz w telewizji, odczuwałam emocje panujące na trybunach. Obeszło się bez rozczarowania.

Reka w górę kto twierdził, że będzie pogrom na Old Trafford? Las rąk jak mniemam. Powiedziałabym "A nie mówiłam", jednak najtrudniejsze dopiero przed "Czerwonymi Diabłami".  Uzyskany rezultat 1-1 z taką drużyną jaką obecnie są Bawarczycy, powinien cieszyć, zwłaszcza przy obecnej formie Manchesteru, ale mimo to, można czuć niedosyt. Mecz był do wygrania przez podopiecznych  Davida Moyesa (trudno chyba w to uwierzyć). United pokazali charakter, nie bojąc się (teoretycznie) tak wymagającego przeciwnika, który gromił większość drużyn z jakim rozgrywał spotkania. Podopieczni Pepa Guardioli momentami nie wiedzieli jak stworzyć dobrze składną akcję. Mądre rozgrywanie piłki i natychmiastowe podania do Welbecka znajdującego się na szpicy, były bliskie zapewnienia lepszego rezultatu. Danny zagrał naprawdę dobry mecz, niestety marnując idealną okazję na wyprowadzenie Manchesteru w pierwszej połowie na prowadzanie. Zmarnowana sytuacja (no szlak mnie trafił) mimo, wszystko nie powinna go skreślać, bo to w jaki sposób kiwał obronę Bayernu mówi samo za siebie W tamtym momencie przekombinował. Anglik tego wieczoru mógł mieć na swoim koncie, aż dwie bramki. Pierwsza nie ostała uznana, za rzekomo wysoko podniesioną nogę podczas podbijania piłki w polu karnym. Sytuacja ta wzbudziła wiele kontrowersji. Dobry balas ciałem i udane dryblingi. Nasz Danny narobił problemów Bayernowi i liczę, że to samo uczyni w środę. Welbz is that guy!





Postanowiłam, że nie będę przedwcześnie wychwalać zawodników, bo na to przyjdzie pora po meczu rewanżowym, mam nadzieję. Alex Buttner, stanął przed nie lada wyzwaniem jakim było zatrzymanie Robbena. Młody Holender wywiązał się ze swojego zadania, jednak niektóre jego interwencje były bezsensowe, nieprzemyślane, ryzykowne. Głównie wybijanie piłek. Pamiętam sytuacje, gdy chciał wybić piłkę z lewej strony boiska, uderzając nią dwa razy w Robbena. Mało by brakło, a zakończyło by się to szybką kontrą. Alex sam nawet przyznał, że obejrzał wiele materiałów z udziałem Robbena by lepiej się przygotować, cóż, udało się!



Bawarczycy mimo kilku bardzo groźnych akcji, zagrali słaby mecz. Ciągła pseudo Tiki Taka, mogła zanudzić (stres mi na to nie pozwolił), a za ponad 60 procentowe posiadanie piłki zwycięstwa się nie rozdaje. "Czerwone Diabły" mimo, krótkiego kontaktu z piłka, szanowali piłkę, starając się rozgrywać dynamiczne kontry, z którymi obrona Bayernu miała problem. Nastała w końcu 58 minuta (do tej pory źle mi się kojarzy po zeszłorocznym meczu z Realem) i rzut rożny dla United. Rooney ustawia piłkę w narożniku i szykuje się do dośrodkowania. To musi być "ten moment".  Futbolówka zmierza w pole karne Bawarczyków, a tam popis daje Kapitan. Piłka ląduje w siatce po główce Vidicia. Euforia. Szaleństwo, w końcu bramka! Uwierzcie mi, jak przeważnie siedzę u siebie w kanciapie w pełnym skupieniu oglądając mecz, tym razem przebiegłam przez całe mieszkanie w radości, takiej jak sama bym tę bramkę zdobyła (wyglądało to komicznie). Druga połowa wyglądała o wiele lepiej w wykonaniu United, szkoda, że tylko przez 10 minut mogłam się cieszyć prowadzeniem. Błąd w kryciu i Bastian Schweinsteiger zdobywa wyrównującego gola. O postawie obrony nie mogę powiedzieć nic złego i mam nadzieję, że podobnie powiem po 9 kwietnia. Trzymamy mocno kciuki!

Oglądając ten mecz, widoczna była motywacja w graczach United oraz pełne skupienie na ich twarzach. Plan taktyczny jaki został przygotowany na ten mecz, wykonano (nie mam pojęcia w ilu procentach), na tyle, by z większym zaangażowaniem stawić czoła Bawarczykom. Gra United nie była futbolową ucztą dla oczu, ale nie zostali stłamszeni przez Bayern, a ciągle starali się ich atakować, tworząc groźniejsze sytuacje niż triumfatorzy zeszłorocznej Ligi Mistrzów. Najprzyjemniejszą rzeczą po tym meczu były pozytywne komentarze odnośnie United. Oczywiście znaleźli się też "eksperci" uważający, że niszczony jest futbol. Nie mam zamiaru tego komentować, internauci już to zrobili, a ode mnie leci środkowy palec na dokładkę. 

Allianz Arena czeka, a my, kibice Manchesteru United wierzymy, że nasi ulubieńcy mogą dokonać czego wielkiego i pokonać tam gospodarzy. Przyznam, brak awansu United będzie cholernie bolesny  i rozczarowujący. Nie ma nawet co zestawiać, trzeba zagrać swoje i awansować, a brak Schweinsteigera oraz Martineza niczego nam nie gwarantuje. Nadzieja jest zawsze, a "Czerwone Diabły" dały Nam jej jeszcze więcej w ostatnim meczu. Nie skreślajcie nas.


A już dziś mecz z Newcastle! 

0 komentarze:

Prześlij komentarz

Dziękuję, za opinię.